"Nauczyciel powinien unikać uczniów". Zaskakująca rada eksperta
Jak czytamy w tytule wywiadu na łamach „DGP”, dr Brusin tłumaczy, że zamknięcie szkół nie zmieni sytuacji epidemiologicznej. – Szkoły były już otwierane w niektórych państwach przed wakacjami i nie zaobserwowaliśmy, żeby stały ogniskami czy też miejscem rozprzestrzeniania się choroby. Najważniejsze jest, żeby przestrzegać środków ostrożności – podkreśla ekspert.
W wywiadzie pada też rada, które rozbawiła wiele osób.
– To prawda, że dzieci przenoszą wirusa. Choć wygląda na to, że słabiej niż dorośli, ale jednak zarażają. Dlatego radzimy, żeby nauczyciele stosowali środki ochronne – jeszcze raz powiem – nosili maseczki i trzymali się z dala od uczniów, to znaczy zachowywali fizyczny dystans – tłumaczy dr Brusin.
"Szkolny chaos"
Na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego wciąż jest wiele niewiadomych. O nadchodzącym "szkolnym chaosie" podała wczoraj "Rzeczpospolita". "Część szkół wprowadza rygorystyczny system zmianowy, inne szykują się do nauki hybrydowej" – czytamy.
Gazeta podkreśla, że rodziców liczących na to, że ich dzieci od 1 września pójdą w końcu do szkoły, a oni będą mogli skupić się na własnych zajęciach, czeka duże zaskoczenie. Wszystko przez organizację zajęć w warunkach epidemii. Jak czytamy, na stronach niektórych podstawówek pojawiają się informacje, że przechodzą na system zmianowy. W niektórych placówkach zajęcia dla części uczniów mają zaczynać się o godz. 7.30, a dla pozostałych po południu, po przeprowadzeniu dezynfekcji.
Co więcej, informuje "Rzeczpospolita", rodzice których dzieci będą w grupie popołudniowej, będą musieli zapewnić im opiekę, ponieważ świetlice będą dostępne jedynie dla uczniów klas 1-3.
Nauka w każdej szkole będzie wyglądać inaczej. W niektórych będzie obowiązek noszenia maseczek, w innych nie. Dziennik donosi także o pewnej nieścisłości. Według przepisów, w każdej szkole uczniom powinna być mierzona temperatura. Nie ma jednak wskazania, przy jakiej jej wysokości uczeń powinien być odesłany do domu.